czwartek, 25 kwietnia 2013

Gasmaskenbüchse

 UWAGA: materiał zawiera elementy profanacji i niszczenia zabytków kultury nacji niemieckiej

1. Prolog
Jakoś parę lat temu, przypomniałem sobie o swojej fascynacji z dzieciństwa.
Niektórzy z Was zapewne pamiętają zabawę plastikowymi żołnierzykami, gdzie zamiast coraz lepszej grafy, liczyła się wyobraźnia ^^


Tak swoją drogą zawsze czułem sympatie do jednostek Wehrmachtu. Po prostu wszystko u nich było przemyślane i zaprojektowane z rozmachem. Nie nosili zwykłych, prostych toreb, musieli mieć skórzane wykończenia; nie mieli zwyczajnego plecaka, mieli sierściucha; hełmy, o różnych rozmiarach z podwijanymi brzegami, dodatkowe osobno montowane wywietrzniki + nity na mocowanie fasunku. Mundurki i ich kolorystyka? Przecież Hugo Boss nie mógł dać ciała... Nie wspominając już o Porsche.
Eh... cały Wehrmacht.

2. W poszukiwaniu złomu
Największą moją ciekawość wzbudził 'termos'/'pojemnik na granaty', który prawie każdy nosił z tyłu. Po zapytaniu wujka Google'a cóż to za ustrojstwo, znałem odpowiedź - puszka na maskę gazową. Noszona obowiązkowo przez każdego żołnierza w celu ochrony przed atakami chemicznymi, znanymi z czasów IWŚ.
Rzeczywistość jednak zweryfikowała zastosowanie puszki i najczęściej noszono tam różne popierdółki. 


Następną myślą było przeszukanie serwisu aukcyjnego. Nawet nie sądziłem, że znajdzie się tam tyle tego towaru. Marzenie z dzieciństwa mogło się w końcu spełnić! Parę dni polowań i namierzyłem takie oto coś:



Po paru dniach puszunia (wersja długa z 1939 r.) już pukała do mych drzwi. 
Wkład aluminiowy został wyjęty z puszki, a ja porobiłem bardziej szczegółowe zdjęcia.


Jak widać puszka w całkiem niezłym stanie, blacha bez większych perforacji. Najgorsze wżery były na wieczku, spodzie i w dolnej części płaszcza puszki. Poza tym na całej powierzchni były mniejsze wżery, które niestety pozbawiły powierzchnię jednolitej płaszczyzny.
Zapięcie sprawne, pojemnik na zapasowe szkła nietknięty, sprężynka działa.
Nawet widać oryginalny stempel wraz z biciami z 1939 r.

3. Refurbish 
Długo zastanawiałem się co z nią zrobić, ale wżery i perforacje nie pozwalały mi siedzieć spokojnie :)
Na początku pojawiały się koncepcję związane z chemicznym czyszczeniem puchy. Kret, aluminium i takie tam. O mały włos skończyłaby w pasywacji, ale to by pożarło całą puszkę i tyle bym ją widział, bo skończyłaby jak Terminator w II części.


W końcu machnąłem ręką, jako że to moje pierwsze doświadczenie, i bez zbędnego kombinowania decyzja padła na mechaniczne wyczyszczenie puszki.
Działeczka, słoneczko, bronx, wiertareczka ze szczotką drucianą + kątówka z tarczą listkową.
Chyba jak dobrze pamiętam, nawet przegrzałem jedną wiertarkę, lol. Nieważne.
Tutaj pewnie wielu mi łeb ukręci (spoko, mam jeszcze 4 takie puszki), ale chciałem żeby puszka wyglądała jak nowa. Z równą powierzchnią i bez jakiejkolwiek dziury. Toteż pozbyłem się ori farby, która i tak na całej powierzchni miała wżery na 0,5mm... Wcześniej oczywiście zabezpieczając najważniejszą część w całej puszce, czyli wieczko od zapasowych szkiełek.


Po oczyszczeniu ukazały się wszystkie wżery i pojawiły się nowe perforacje. W najgorszym stanie było denko, najwidoczniej puszka stała gdzieś na zawilgoconym podłożu, albo miała resztki wody w środku. 
No, ale cóż za piękna, niemiecka stal! Czyż Niemcy nie przywiązywali uwagi do detali? Fikuśne zapięcie, uchwyty na paski, wtłoczenia wzmacniające puszkę. Dodatkowo istniała jeszcze wersja z oznaczeniem "D" na denku, czyli Dicht - dodatkowe uszczelnienie puszki. Zresztą mocowanie puszki również było nieco skomplikowane. Krótki pasek z haczykiem przypinało się do paska, z kolei długi pasek nosiło się normalnie przewieszając przez ramię.


Wracając do renowacji - czarna blacha nie może długo zostać w takim stanie, więc trzeba ją było zabezpieczyć. Farba antykorozyjna razem z podkładem w spray'u nadawała się tutaj idealnie.



Po przeschnięciu zaczyna się kolejny, żmudny etap wygładzania wżerów i łatania dziur.
Używałem tutaj głównie szpachlówki i papieru ściernego. Pierwsza warstwa szpachli z grubsza wypełniła wżery. Po wygładzeniu tej warstwy i uzupełnieniu większych niedoróbek, zacząłem się skupiać na drobniejszych detalach, gdzie po wyczyszczeniu puszki z pyłu nanosiłem kolejną warstwę ochronną farby. 


W sumie był to najbardziej czasochłonny etap renowacji, który pochłonął dwie puszki farby antykorozyjnej i masę nocek w piwnicy. Suma summarum w końcu byłem zadowolony z efektów mojej pracy. Czas na dorobienie farby.

4. Arise!

Nałożenie paru warstw farby zakończyło całą rekonstrukcję. Nie mam zdjęć późniejszych, ale wkład aluminiowy powrócił na swoje miejsce i w międzyczasie doszły jeszcze paski do puszki.
Przydałby się jeszcze tzw. brudzing, aby uwydatnić krzywizny puszki i sztucznie ją zużyć.


Zatem tak wygląda 'termos' po renowacji:

____________

Jeśli chcecie nieco więcej dowiedzieć się o puszkach tutaj jest fajny artykuł.

2 komentarze:

  1. Efekt nieziemski :) widać że zużyłeś dużo czasu na jej expienie B-). Wygląda rewelacyjnie, GJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o żołnierzyki, szczególnie te najmniejsze (1/72, 1/76) to mam około 500 samych brytoli + trochę amerykanów + sprzęt, bunkry fragmenty dioram (część stare klasyczne żołnierzyki, reszta modelarskie) Też lubię militaria i kolekcjonuję sprzęt wojskowy, tyle, że nowoczesny

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.